Demokracja rozwijała się stopniowo przez lata, a to, jak ją teraz definiujemy, jest sprawą dość świeżą (definicja przyjętą w ONZ w 1966 roku). Kraje, które uznajemy za prawdziwie demokratyczne, przeprowadzały reformy zbieżne z aktualnym rozumieniem terminu dopiero po uzyskaniu wysokiego rozwoju poziomu gospodarczego. Wszelkiego rodzaju swobody liberalne w zachodniej Europie były poprzedzone osiągnięciami w zakresie poziomu życia. Sytuacja, w której transformacje ustrojowe w kierunku wzrostu gospodarczego były symultaniczne z tymi demokratycznymi, tworzą więc inną ścieżkę rozwoju. Empirycznie, na przykładzie krajów takich jak Tajwan, Singapur, Chiny, czy Chile, możemy zauważyć że bardzo szybki rozwój wynika w pewnych warunkach z rządów silnej ręki pod postacią dyktatur prorozwojowych
W celu zrozumienia tej dla niektórych szokującej tezy należy przyjrzeć się ważnemu, a według jej zwolenników, jednemu z najważniejszych problemów krajów rozwijających się. Chodzi o pułapkę niedorozwoju, wynikającą z defektu koordynacji. Główny nurt ekonomii zakłada występowanie konwergencji, dzięki wolnemu przepływowi kapitału z krajów bogatszych do biedniejszych w formie inwestycji. Jednak koszty transakcyjne takich operacji są wysokie, a państwa o słabych gospodarkach często nie posiadają odpowiedniej infrastruktury, przez co nie są atrakcyjne dla inwestycji. W rzeczywistości ten stan równowagi na niskim poziomie utrzymuje się dość długo i stwarza długofalowe zastój na poziomie państwa peryferyjnego.
Wdzięczna nazwa defektu koordynacji, który nie pozwala na przebicie tej bariery niskiej równowagi rynkowej i wejścia na wyższy poziom wypłat gospodarczych, jest wynikiem oczekiwań agentów na rynku wobec zachowań pozostałych członków społeczności. Komplementarność działań i brak wiedzy, czy też gwarancji dotyczących podejmowanych decyzji przez innych powoduje, że prywatne podmioty pozostają przy małych i nie aż tak bardzo opłacalnych inwestycjach. Bardziej korzystne i dające szanse na rozwój wymagają współdziałania. Utknięcie w takiej pułapce można zauważyć na podstawie eksperymentów w teorii gier. Jednym z bardziej znanych jest przykład Samuela Bowlesa opisujący zależność między wypłatami, a oczekiwaniami w wioskach w Indiach. W regionie najbardziej opłaca się, jeśli wszyscy zasieją swoje pola wcześniej, lecz łączy się to z ryzykiem zjedzenia plonów przez ptaki, w sytuacji gdy mało pól będzie zasianych (duża część mojego pola zostanie zjedzona). Z tego powodu wszyscy, bojąc się, że zostaną wystawieni przez innych członków społeczności, zasiewają je późno, mimo że każdy na tym traci.
Ważnym czynnikiem, który konserwuje taki stan rzeczy, jest brak kapitału społecznego. Jego przełamanie przez jednostki ryzykujące grę korzystną dla wszystkich, jeśli inni zagrają tak samo, jest nie tyle ryzykowne, co bardzo kosztowne dla małych graczy. Z tego właśnie powodu część ekonomistów zauważa skuteczną rolę trwałych rządów, często dyktatorskich, w tworzeniu odpowiedniej strategii, która w krótkim okresie pomaga w redukcji ryzyka i skupieniu się na inwestycjach wysokiego poziomu. W trochę dłuższym średnim okresie kluczowym dla takich rządów jest budowanie kapitału ludzkiego i społecznego oraz doinwestowywanie infrastruktury, która przyciągnie pożądany zagraniczny kapitał i pomoże wyjść ze stworzonej pułapki. Gdy poziom rozwoju gospodarczego, a także kapitału społecznego jest wystarczający, defekt koordynacji nie oddziałuje, a zatem ograniczana do minimum jest i powinna być rola państwa w grze rynkowej.
Takie właśnie pożądane gospodarczo działania były podejmowane między innymi w latach 60. i 70. w Korei Południowej. Kraj przesunął się wtedy ze 101 na 49 pozycję pod względem PKB per capita. Podobnie charakteryzuje się rządy, które doprowadziły do gwałtownego wzrostu poziomu gospodarczego na Tajwanie, w Singapurze, czy w Chile za rządów Pinocheta. We wszystkich tych państwach nie było mowy o liberalnej wolności jednostki w sferze prywatnej, a opozycja polityczna była, i często wciąż jest, zagrożona. Nie zmienia to jednak faktu, że rządowi często udaje się zapewniać potrzebne narzędzia rozwoju, takie jak organizowanie kapitału, koordynowanie procesu inwestycyjnego, czy zapewnienie efektywności inwestycji. Dzieje się tak w dużej mierzę dzięki trwałości władzy autorytarnej, a warunkiem koniecznym do wystąpienia działań prorozwojowych jest zwiększenie rent płynących dla elit w długim terminie.
Władza autorytarna jest mimo to niepożądana, a wielu ekonomistów zauważa dużo innych wad tego systemu. Jednym z głównych problemów jest brak szybkiego dostosowywania się do szoków zarówno gospodarczych jak i politycznych. Gdy wolny rynek idei jest zagrożony i nie występuje pluralizm, to reżim nie posiada alternatywnych ścieżek rozwoju – przygotowanych i gotowych do wdrożenia. Takie stanowisko opisuje Douglass North w opracowaniu danych empirycznych, gdzie zauważa, że kraje rozwijające się, mimo wysokich rocznych wzrostów PKB per capita, posiadają także największe straty w tym wskaźniku podczas wybranych lat. Wzrost krajów wysoko rozwiniętych natomiast nie jest aż tak silny, lecz zwyciężają one długoterminowo dzięki swojej stabilności i trwałości wiecznych instytucji. Głos noblisty Douglassa Northa jest związany z przedstawicielami nowej szkoły instytucjonalnej. Należący do niej także Daren Acemoglu i James Robinson wykazują kluczową rolę instytucji demokratycznych, które dają możliwość uczestniczenia w życiu gospodarczo-społecznym.
Jak więc pogodzić te dwa odmienne głosy? Z pewnością nie ma tu jednej poprawnej odpowiedzi. Możemy jednak rozdzielić ten ewolucyjny rozwój, w którym demokratyczne instytucje ewoluowały na przestrzeni wieków wraz z rozwojem gospodarczym od szybkiego skoku, będącego swego rodzaju drogą na skróty. Z pewnością w pierwszych fazach rozwoju dyktatura może przełamać niską równowagę i problemy w niej się znajdujące. Koniecznym jest jednak sumienna praca na rzecz przyśpieszonego rozwoju, a po pokonaniu największych wyzwań pożądanym ustrojem powinna być demokracja. Autorytarna, skoncentrowana siła państwa ustępuje zawsze sile społecznej, gdy obywatele razem współpracują na wspólne cele na podstawie dobrowolnego działania. Wymaga to jednak zarówno kapitału społecznego, jak i odpowiedniej, dającej poczucie bezpieczeństwa w danym ładzie, matrycy instytucjonalnej.