Od wczoraj na polskich stacjach benzynowych pojawiły się drugie kolejki. Polacy obawiają się wzrostów cen i braków paliwa.
Po ataku Rosji na Ukrainę wzrósł niepokój dotyczący benzyny. I tak na przykład Michał Kołodziejczyk – lider Agrounii – pokazał zdjęcia z cenami na jednej ze stacji, gdzie za litr paliwa trzeba zapłacić aż 10 złotych.
Podwyższone ceny i ogromne kolejki w szczególności pojawiły się na wschodzie kraju. Przed stacjami czeka tam nawet po kilkadziesiąt aut.
Jak informuje Autokult, jedna z sieci wprowadziła już limity zakupowe. Obecnie zatankować tam można nie więcej niż 100 litrów:
Skontaktowaliśmy się z kilkoma punktami Orlen, Lotos, a także sieci Moya w Hrubieszowie i okolicach. Pracownicy jednej ze stacji odmówili komentarza. Pozostali potwierdzili informacje o bardzo dużych kolejkach. Na stacji Moya dodatkowo wprowadzono limity zakupowe — maksymalnie do 100 litrów na tankowanie.
Czy powinniśmy robić zapasy benzyny?
Rzecznik prasowy Ministerstwa Aktywów Państwowych, Karol Manys zapewnia, że nie:
Uwaga na dezinformację na temat rzekomo szybujących cen i problemów z dostępnością paliw. Dostawy są w pełni zabezpieczone a ceny stabilne. Paliwa nie zabraknie! #fakenews-y i sianie paniki to element rosyjskiej wojny informacyjnej
– napisał na Twitterze.
Uwaga na dezinformację na temat rzekomo szybujących cen i problemów z dostępnością paliw. Dostawy są w pełni zabezpieczone a ceny stabilne. Paliwa nie zabraknie! #fakenews-y i sianie paniki to element rosyjskiej wojny informacyjnej pic.twitter.com/H4D8n0obTf
— Karol Manys (@rzecznikMAP) February 24, 2022