Konieczność podjęcia tematu legalizacji marihuany jest tym większa, że nasz zachodni sąsiad prowadzi prace legislacyjne zmierzające w tym kierunku. Nowa niemiecka koalicja rządowa argumentuje tę zmianę „potrzebą kontrolowania jakości, zapobiegania dystrybucji zanieczyszczonych substancji i zapewnienia ochrony nieletnich”. Wydaje się to uzasadnione, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w większości krajów trudniej jest zdobyć nieletnim alkohol niż marihuanę. Ta właśnie dychotomia tradycji picia polskiej gorzałki kontra palenie „śmiesznych papierosów” jest mocno zakorzeniona w świadomości Polaków, mimo niemałego problemu z nadużywaniem alkoholu. Wielu trudno nawet wyobrazić sobie możliwość dopuszczenia do obiegu suszu.
Badania wykazują jednak większą szkodliwość (jeśli nie największą) napojów wyskokowych. Najbardziej znane przeprowadził Davida Nutta. Ich wyniki doprowadziły go do konkluzji, że to właśnie alkohol jest najbardziej niebezpieczną społeczenie używką. Natomiast susz konopny umiejscowił dopiero na 8. miejscu. Mimo iż przez niektórych badania te uznawane są za nierzetelne, głównie ze względu na pozycję heroiny w zestawieniu, to większość lekarzy zgadza się co do zbytniego wyolbrzymiania szkodliwości marihuany. Dodatkowo konopie indyjskie posiadają wiele zalet zdrowotnych, pomocnych między innymi w leczeniu padaczki. Najlepszym dowodem jest rosnący rynek leczniczej jej formy posiadającej jedynie CBD, która nie daje psychoaktywnych efektów. Poniższy wykres za bbc.com.
Skąd więc wziął się tak duży ostracyzm społeczny i idące za tym zakazy? Wiele z instytucjonalnych zakazów dotyczących marihuany ma swoją genezę w walce politycznej mającej na celu zdyskredytować wybrane grupy społeczne, czego przykładem może być walka z imigrantami po meksykańskiej emigracji rozpoczynającej się w 1910 roku. Historia pokazuje również, że duża liczba ustaw była wprowadzana poprzez odpowiedni lobbing, czego nie jesteśmy w stanie wykluczyć także w tym przypadku, ponieważ susz był wykorzystywany przez wieki. Nietrudno wyobrazić sobie konsekwencje dla bardzo bogatego rynku innych legalnych używek, które na legalizacji marihuany bardzo by ucierpiały.
Zastanówmy się jednak nad tym, czemu niektóre kraje decydują się na legalizację. Wiele ośrodków liberalnych otwarcie mówi, że taka polityczna zagrywka (wspominają także o innych narkotykach) zakończyłaby koniec jednej z najbardziej kosztowny wojen, tak zwanej Drug War. Propozycja, aby ją zakończyć, szeroko promowana przez środowiska takie jak Students For Liberty nie mieści się jednak w żaden sposób w oknie dyskursu. Abstrahując już od ciężkich narkotyków i obstając przy łatwiejszej do zaakceptowania społecznie marihuanie, warto rozważyć, ile społeczeństwo poświęca środków finansowych, które mają powstrzymać obywateli przed zapaleniem skręta.
Cały i tak drogi do utrzymania aparat państwowy jest odpowiedzialny za utrzymanie skrajnie łatwego do złamania prawa. Policja, sądy, więzienia są jedynie kosztem finansowym ponoszonym przez zwykłego podatnika. Pamiętajmy jednak, że w szarej strefie pieniędzmi rządzą ci, których rzeczywiście jako obywatele możemy się bać. To oni nad wszystkim panują i z tych gigantycznych finansowych środków będących poza oficjalnym obiegiem się utrzymują. Wyciągając tę aktywność gospodarczą z szarej strefy, państwo ma większe możliwości utrzymywania porządku w kraju, bo to właśnie zazwyczaj dzięki narkotykom utrzymują się mafie.
Tak jak głosi nowa koalicja rządząca Niemiec, na skutek legalnego (oraz oczywiście bardzo ściśle uregulowanego) obrotu używki skorzysta całe społeczeństwo. Nie tylko poprzez opanowanie konsumpcji tego wyrobu przez osoby nieletnie, lecz przede wszystkim zapełni kulawy, ze względów między innymi covidowych, budżet. Ogromne obroty finansowe w szarej strefie nie sprawiają żadnych korzyści gospodarczych państwu. Podniesiona od 1 stycznia tego roku akcyza na alkohol da groszowe wpływy, jeśli porównamy do tego zyski z opodatkowania konopi. W Niemczech szacuje się, że państwo na tych zmianach zyska nawet 4,7 mld euro rocznie! Niewątpliwie pewna część z tych pieniędzy popłynie od Polaków jeżdżących za zachodnią granicę skorzystać z tego, co u nas jest zakazane.
Pamiętajmy, że legalizacja oznacza praktycznie stworzenie nowej branży gospodarczej. Nowe przedsiębiorstwa to więcej miejsc pracy, nie tylko w handlu, ale także w rolnictwie. Polska na tle krajów o zliberalizowanym w tym zakresie prawie posiada największy potencjał w Europie do szybkiego rozwoju, jednak ruchy te musiałby zostać podjęte szybko. Już teraz widzimy wielki skok popularności wszelkich wyrobów związanych z preparatami z konopi, a w miastach na każdym kroku spotkamy się ze sklepami lub nawet automatami oferującymi wyroby CBD, które nie dają tzw. haju, mają za to wiele innych zalet.
Jednak w Polsce sprawa legalizacji wciąż nie jest brana pod uwagę na poważnie. Może ruch niemieckiego rządu wpłynie na pogłębienie refleksji na ten temat. Brak akceptacji na legalizację cannabis wynika zapewne przede wszystkim z obaw przed uzależnieniem społeczeństwa. Jest także związane z często powtarzaną tezą, że od tego się zaczyna i następnie sięga się po mocniejsze narkotyki. W świetle danych obydwie te wydają się nieuzasadnione. Naukowcy z liberalizujących to prawo państw (takich jak Kanada i Portugalia) sugerują, że po reformach spadł problem z użyciem narkotyków. Po zanurzeniu się w lekturę, nie jest to nic zaskakującego, ponieważ konopie uzależniają w niskim stopniu, a już w zdecydowanie mniejszym niż chociażby alkohol. Dodatkowo nie ma przesłanek sugerujących sięganie po mocniejsze narkotyki po skorzystaniu z marihuany do celów rekreacyjnych.
Dla wielu kalkulacja plusów i minusów jest oczywista, dla innych nawet rozważanie plusów zniesienia tej antywolnościowej regulacji jest nie do pomyślenia. Oczywiście legalizacja do celów rekreacyjnych, na której skorzystałaby najbardziej polska gospodarka, jest krokiem wymagającym wielu kampanii edukacyjnych i świadomego społeczeństwa. Patrząc na to, jak spożywamy alkohol, bliżej jestem stwierdzenia, że jeszcze nam do tego daleko. Jednak w Sejmie temat znów stał się głośny, pojawiają się nawet specjalne zespoły i postulaty łączące najodleglejsze od siebie ugrupowania (Lewica i Konfederacja). Pamiętajmy, że zmiany nie powinny być nagłe. Nasz kraj ma jednak jedne z najostrzejszych przepisów w tej kwestii, a niewielu wie, że aż w 11 państwach Europy marihuana jest przynajmniej częściowo zdekryminalizowana.
Nawet najbardziej zatwardziali przeciwnicy tego procederu powinni mierzyć siły na zamiary. Jeśli ktoś z Warszawy zechce zapalić i nie zostać zamknięty w więzieniu, wystarczy 8 godzin jazdy pociągiem do Pragi, a już niedługo 5 do Berlina.