Na poniedziałkowym posiedzeniu (28 września) rząd przyjął projekt budżetu państwa i niejako przy okazji dwie ważne nowelizacje podatkowe: jedną dotyczącą tzw. estońskiego CIT-u (dla tego rozwiązania zwiększono próg z 50 do 100 mln zł) i drugą, poważnie zmieniającą przepisy o podatkach dochodowych. Po zmianie przepisów spółki komandytowe i niektóre spółki jawne miałyby się stać podatnikami CIT. To oznacza rewolucyjne zmiany w opodatkowaniu ponad 40 tysięcy spółek. Przyjęcie projektu oznacza, że dziś znamy już szczegóły tego, jak takie opodatkowanie spółek komandytowych wyobraża sobie rząd.
Zwolnienie do 60 tys. zł
Dziś spółki komandytowe nie mają podmiotowości podatkowej. Zamiast spółki podatek płacą wspólnicy (PIT). Każdy od swojego udziału w dochodzie spółki. Gdyby jednak – tak jak chce tego rząd – podatnikiem stałaby się spółka, podatek byłby płacony dwukrotnie, tak jak już dziś ma to np. miejsce w przypadku spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Najpierw podatek od dochodu uzyskanego w roku podatkowym zapłaciłaby spółka komandytowa (CIT). Później, po wypłacie z opodatkowanego już dochodu zysku dla wspólników (ich udziału w dochodzie spółki), podatek dochodowy od takich wypłat musieliby zapłacić także wspólnicy (PIT).
Aby złagodzić skutki takiej zmiany dla najmniejszych firm, resort finansów przewidział specjalne zwolnienie. Bez podatku miałoby pozostać 50 proc. przychodów uzyskanych przez komandytariusza (jednak nie każdego, bo projekt przewiduje sporo wyłączeń) z tytułu udziału w spółce, jednak nie więcej niż 60 tys. zł (limit obowiązywałby odrębnie dla każdej spółki komandytowej, w której dany podmiot jest komandytariuszem). To zaś oznacza, że nadal co najmniej połowa wypłaconego zysku jest „podwójnie” opodatkowana, a gdy zysk taki przekroczy 120 tys. zł, „podwójnie” opodatkowana będzie więcej niż połowa zysku wypłaconego współwłaścicielowi spółki. Warto też pamiętać – o czym za chwilę – że nie wszyscy wspólnicy spółki komandytowej będą mogli ze zwolnienia skorzystać.
Przypomnijmy, że komandytariusz to wspólnik spółki komandytowej, który ponosi odpowiedzialność do wysokości sumy komandytowej.
Podatek wzrośnie
Co to oznacza w praktyce? Załóżmy, że jest spółka komandytowa, w której prawo do udziału w zyskach mają trzy osoby. Spółka uzyskała dochód w wysokości 300 tys. zł. Każdy ze wspólników ma zatem prawo do wynoszącego 100 tys. zł udziału w zysku spółki. Dziś spółka taka nie płaci podatku. Każda z tych osób zapłaci za to PIT. Jeśli wybrały one opodatkowanie podatkiem liniowym (19 proc.), każdy z nich musi oddać fiskusowi 19 tys. zł podatku. W sumie fiskusowi musieliby zatem oddać 57 tys. zł.
Gdyby spółka stała się podatnikiem CIT, wszystko się zmieni. Po pierwsze, już po ustaleniu dochodu na poziomie 300 tys. zł spółka musiałaby zapłacić CIT. Zakładając, że nie spełnia ona kryteriów małego przedsiębiorcy, podatek wyniósłby 19 proc. (mali podatnicy stosują niższą, wynoszącą 9 proc. stawkę), czyli 57 tys. zł.
Teraz każdy ze współwłaścicieli miałby nieco niższy udział w dochodzie spółki, wynoszący nie 100 tys., ale tylko 81 tys. zł. Zysk został już bowiem pomniejszony o zapłacony przez spółkę CIT. Każdy ze wspólników ma prawo do zwolnienia z opodatkowania 50 proc. zysku, jednak nie więcej niż 60 tys. zł rocznie. W tym przypadku 50 proc. to jednak tylko 40 500 zł, czyli mniej niż 60 tys. A zatem podatek będzie liczony nie od 81 tys. zł, ale od 40 500 tys. To oznacza, że każdy ze współwłaścicieli zapłaci po 7 695 zł. Suma zapłaconych od 300 tys. zł podatków (po stronie spółki i współwłaścicieli) wyniesie więc 80 085 zł, czyli o 23 085 zł więcej niż ma to miejsce obecnie. Gdyby wspólnicy nie mogli korzystać ze zwolnienia różnica byłaby jeszcze większa, bo wynosiłaby 46 170 zł.
I w tym należy upatrywać źródeł pomysłu Ministerstwa Finansów, które w obliczu rosnącego deficytu (w tym roku ma on wynieść ponad 109 mld zł, a w przyszłym ponad 82 mld) rozpaczliwie szuka pomysłu na ściągnięcie dodatkowych dochodów w taki sposób, aby nie uciekać się do prostego podnoszenia podatków, które większości podatników kojarzy się wyłącznie z podnoszeniem stawek podatkowych.
Zwolnienie nie dla wszystkich
Co istotne, opisane zwolnienie nie będzie jednak miało zastosowania w tych przypadkach, kiedy istniejące pomiędzy wspólnikami spółki komandytowej powiązania lub sposób kierowania spółką wskazywał będzie na „optymalizacyjny cel” założenia spółki przez jej wspólników. Daje to duże pole interpretacyjne przedstawicielom fiskusa.
Zwolnienia nie będzie można stosować także do komandytariusza, który:
posiada bezpośrednio lub pośrednio co najmniej 5 proc. udziałów (akcji) w spółce mającej osobowość prawną
lub w spółce kapitałowej w organizacji będącej komplementariuszem w tej spółce komandytowej
albo jest członkiem zarządu (w spółce będącej komplementariuszem)
lub jest podmiotem powiązanym w rozumieniu przepisów o cenach transferowych z członkiem zarządu lub wspólnikiem spółki posiadającej bezpośrednio lub pośrednio co najmniej 5 proc. udziałów (akcji) w spółce posiadającej osobowość prawną lub spółce kapitałowej w organizacji będących komplementariuszem w tej spółce komandytowej.
Będzie można odliczyć stratę
Nowelizacja przyznaje w przepisach przejściowych prawo do rozliczania straty z działalności gospodarczej powstałej przed dniem, od którego stosuje się przepisy ustawy związane z nadaniem spółce komandytowej statusu podatnika CIT, komplementariuszowi tej spółki.
Strata będzie podlegać odliczeniu od przychodów z tytułu udziału w zyskach osób prawnych w takiej części, w jakiej pozostawały przychody takiego podatnika z udziału w spółce komandytowej w poszczególnych latach podatkowych w ogólnej kwocie jego przychodów, o ile strata ta nie może zostać odliczona zgodnie z ogólnymi zasadami rozliczania strat z działalności gospodarczej. W takim przypadku okres pięciu lat przewidziany na rozliczanie strat będzie liczony począwszy od roku następującego po roku, w którym poniesiono stratę, a nie od dnia wejścia w życie ustawy.