Teraz głos w sprawie zabrała szefowa EBC Christine Lagarde. W jednym z wywiadów powiedziała, że wszystkie banki centralne obszaru wspólnej waluty mają obowiązek realizować politykę pieniężną strefy euro. Zaznaczyła przy tym, iż banki te są niezależne i nie mogą przyjmować instrukcji od swoich rządów.
Nie tylko Lagarde
Tak jednoznaczne stanowisko Lagarde to kolejny głos płynący z unijnych instytucji na temat wyroku niemieckiego trybunału. Swoje zdanie wyraził już Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, którego orzeczenie zakwestionował FTK. W wydanym przez TSUE oświadczeniu napisano „Nasze wyroki są wiążące. To Trybunał Sprawiedliwości UE został powołany przez kraje członkowskie do rozstrzygania o niezgodności działań instytucji UE z prawem unijnym”.
Głos zabrała także przewodnicząca Komisji Europejskiej, z pochodzenia Niemka, Ursula von der Leyen: „Komisja Europejska podtrzymuje trzy główne zasady UE: że polityka pieniężna Unii należy do jej wyłącznych kompetencji; że prawo UE ma pierwszeństwo przed prawem krajowym i że orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE są wiążące dla wszystkich sądów krajowych”. Nie wykluczyła także możliwości wszczęcia procedury naruszenia prawa unijnego przez Niemcy.
Niedawno z EBC zaczęły płynąć sygnały, że bank położony we Frankfurcie nie zamierza podporządkować się orzeczeniu niemieckiego trybunału i pełniej uzasadnić programu skupu aktywów. FTK domaga się takiego uzasadnienia od Rady Prezesów EBC, wskazując, że nabywanie na rynku wtórnym publicznych papierów może naruszać zasadę proporcjonalności. Sędziowie domagają się zatem, aby takie działania lepiej uargumentować, co czyniłoby podniesiony przez nich zarzut bezpodstawnym. Problem polega jednak na tym, że jeśli EBC podporządkowałby się temu wyrokowi, to przyznałby w ten sposób, że sądy krajowe mają możliwość orzekania w przedmiocie polityki pieniężnej, za którą odpowiada bank. Taki precedens można by zresztą rozciągnąć i objąć nim także inne organy UE, np. Komisję Europejską.
Wątpliwości się mnożą
Dyskusja, jaką wywołał wyrok FTK, dotyczy samej istoty gospodarczej integracji w ramach strefy euro. Od dawna wiadomo, że Eurozona potrzebuje wspólnej polityki fiskalnej. Jej brak skutkuje coraz większą presją na EBC, który staje się nie tylko odpowiedzialny za politykę pieniężną i stabilność cen, ale także za wzrost gospodarczy i zatrudnienie. To zaś wykracza poza jego traktatowy mandat. Może on wspierać politykę gospodarczą UE, ale głównym celem jego aktywności jest zapewnienie niskiej inflacji dla obszaru wspólnej waluty.
Ewidentnie sprzeczny, o ile nie z samą literą prawa, o tyle przynajmniej z jego duchem, jest także skup na rynku wtórnym obligacji państw członkowskich strefy euro. Efekt ekonomiczny jest taki, że dostęp do rynku finansowego na bardzo korzystnych warunkach mają kraje z gigantycznym zadłużeniem. Korzystają na tym, że od nabywców kupi je EBC, biorąc na siebie ryzyko ewentualnej niewypłacalności emitentów. Jeśli teraz owe programy miałyby zostać wstrzymane, groziłoby to potężnym skokiem rentowności obligacji najbardziej zadłużonych państw Eurolandu, w praktyce oznaczającym ich bankructwo. I bez tego pojawiają się wątpliwości, czy np. Włochy, w związku z ekonomicznymi skutkami pandemii, będą wstanie obsługiwać swój dług.
Kolejny raz wracają przy tym pytania o przyszłość obszaru wspólnej waluty. Wiele zależy od tego, czy po wyroku trybunału w Karlsruhe dojdzie do jakiegoś kompromisu prawnego. Jak dotąd unijni dygnitarze w swoich oświadczeniach prężą muskuły, odrzucając niemieckie orzeczenie. Jeśli jednak rząd w Berlinie zostanie postawiony pod ścianą i stanie przed wyborem: wyrok FTK czy orzeczenie TSUE, sytuacja stanie się naprawdę patowa. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby niemieckie władze zignorowały wyrok najważniejszego sądu w kraju.