Lori Prichard, której mąż chorował na depresję i w końcu popełnił samobójstwo, opowiedziała, jakim szokiem było dla niej obejrzenie historii stron, jakie przeglądał na komputerze jej mąż.
Mąż kobiety zabił się w wieku 44 lat. Był fizjoterapeutą odnoszącym spore sukcesy, ale nie uchroniło go to przed wpadnięciem w sidła silnej depresji. Lori Prichard twierdzi, że nie zauważyła depresji męża. Wielu nie dowierza w jej zapewnienia, ale kobieta przekonuje, że jej maż był mistrzem udawania dobrego nastroju, a poza tym, cały czas był aktywny, co rzadko zdarza się w ciężkiej depresji. Nawet w dniu, w którym jej mąż popełnił samobójstwo nie było żadnych oznak, że coś jest nie tak.
„Był 16 sierpnia, piątek. Wstałam o trzeciej nad ranem, tak jak robiłam to codziennie. Zeszłam na dół, a mój mąż Travis zrobił tak, jak robił każdego ranka: przygotował mi kawę i śniadanie. Ale ten dzień był inny, były moje urodziny, więc w dodatku zostawił mi prezent i kartkę. Później tego ranka przygotował nasze dzieci do szkoły. Wstał, ubrał, nakarmił, pocałował ich na pożegnanie. To był ostatni raz, kiedy ktokolwiek z nas go widział” – opowiada kobieta.
Sprawdziła komputer i przeżyła szok
Po śmierci męża kobieta sprawdziła historię przeglądarki jego komputera i przeżyła szok. Kobieta była zdumiona tym, jak wiele stron przejrzał jej mąż. Większość dotyczyła tematów samobójstwa i depresji. W znalezionych zapiskach męża kobieta przeczytała sentencję, która szczególnie ją poruszyła: „Muszę zdecydować, czy mój ból mnie pochłonie, czy znajdę w nim siłę i da mi cel w życiu”. Mężczyzna często wspominał, że ma „łobuza w swojej głowie”.
Źródło: onet.pl