Piwo od lat pozostaje najczęściej kupowanym alkoholem w Polsce. W ubiegłym roku jego sprzedaż spadła w porównaniu z rokiem 2019 o 1,6 proc. Wolumen sprzedaży, wyliczany na zasadzie korelacji z innymi segmentami rynku alkoholowego mierzonej w litrach, wyniósł 87 proc. Branża widocznie cierpi, choć jej sytuacja wciąż pozostaje stabilna. Rzeczone 1,6 proc. to bowiem… 52 mln litrów.
Sami producenci jako główne czynniki destabilizujące jednym tchem wymieniają przedłużające się miesiącami zamknięcie rynku HoReCa, odwołane imprezy oraz zalecenia dotyczące społecznego dystansu – piwo najlepiej smakuje przecież w doborowym towarzystwie.
Być może to sprawiło, że mimo licznych obostrzeń to właśnie piwo było przed rokiem najchętniej kupowanym alkoholem w Polsce.
Gastronomiczna pułapka
Zamknięcie lokali gastronomicznych doprowadziło do prawdziwej hekatomby. W roku 2019 w państwach Europy sama tylko gastronomia kupiła od producentów 126 mln hektolitrów złotego trunku. Był to wynik nadzwyczaj zadowalający dla kwitnącego w Europie rynku. Sielanka nie trwała jednak długo, ponieważ już rok później szeroki rynek HoReCa sprzedał zaledwie 73 mln hektolitrów piwa. Spadek to zatem ponad 40 proc.
Straty wynikające z zamknięcia restauracji czy hoteli udało się częściowo powetować wzrostami handlu w innych kanałach takich jak punkty detaliczne czy e-sprzedaż. Drugie z wymienionych źródeł nie dotyczy jednak naszego kraju, w którym przepisy dotyczące sprzedaży alkoholu przez internet muszą przejść jeszcze prawdziwą rewolucję. Dopiero wówczas zaczną realnie służyć sektorowi producentów alkoholi, a przez to także samym konsumentom.
Bilans jest jednak okrutny dla piwowarów.
Co może pomóc branży?
Producenci piwa wskazują na dwa zasadnicze kroki, które zawróciłyby sektor piwowarski na właściwe tory. Pierwszym z nich było i jest pełne otwarcie lokali gastronomicznych. Częściowo, od czasu sobotniego otwarcia części znajdującej się na otwartej przestrzeni, postulat ten został już zrealizowany. Jeśli nic się nie zmieni, już w czerwcu gastronomia działać będzie na pełnych obrotach. Nie może bowiem powtórzyć się sytuacja z pierwszych trzech miesięcy 2021 roku, kiedy sprzedaż piwa w beczkach spadła o… 100 proc. rok do roku. Drugi kierunek, na który liczy sektor, jest jednak w samej realizacji o wiele mniej optymistyczny – mowa tu o obniżeniu stawki VAT na usługi gastronomiczne z 23 do 8 proc.
Od piwa wiele zależy
Należy zdawać sobie sprawę z faktu, że brak wyraźnych mechanizmów pomocy dla branży może pociągnąć za sobą druzgocące konsekwencje. Rządzącym powinno zależeć na szybkim stanięciu piwowarów na nogi, ponieważ dane unijne nie napawają optymizmem. Wpływy z tytułu podatków odprowadzanych w UE przez branżę spadły w roku 2020 o 11 mld euro i wyniosły 36 mld euro. Spadki, co naturalne, dotyczą także uszczuplenia wpływów z tytułu VAT. To jednak nie koniec. Wartość dodana generowana przez branżę w Europie spadła w 2020 roku o 15 mld euro rok do roku.
Także rynek pracy w znacznej mierze uzależniony jest od kondycji producentów piwa. Okazuje się, że tylko przez rok od wybuchu pandemii COVID-19 w Europie zatrudnienie w sektorach kooperujących z branżą piwowarską spadło o ponad 30 proc. Nie mówimy tu o bezpośrednio zatrudnionych w browarach, ale wyłącznie o przedstawicielach takich sektorów jak pracownicy lokali gastronomicznych, hoteli, osoby odpowiedzialne za transport, produkcję opakowań, czy choćby pracownicy sektora handlu detalicznego. Aby jednak uniknąć bezdusznych procentów, z uwagi na liczne obostrzenia, wśród pracowników związanych z branżą piwowarską, zatrudnienie straciło w Europie 800 tys. osób. W rok!
Odbudowa sektora zapewne potrwa. Wiele na temat potencjalnych perspektyw powie nam już najbliższe lato. Faktem jest, że silna pozycja sektora piwowarskiego może przyczynić się także do ożywienia innych gałęzi krajowej gospodarki.