Obóz rządzący zdał sobie sprawę, że nie ma pewności co do wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. Sondaże bowiem: i te oficjalnie publikowane, i te wewnątrzpartyjne, pokazują, że w drugiej turze przewaga urzędującego prezydenta nad kontrkandydatami jest minimalna. Dodatkowo politycy PiS zdają sobie sprawę, że o ostatecznym wyniku wyborów mogą zadecydować mieszkańcy Śląska, gdzie jest bardzo trudna sytuacja związana z rosnącą liczbą zarażonych koronawirusem, a to przekłada się na duże niezadowolenie społeczne w tym wielkim regionie.
„Mamy dziś stan alertu, który skończy się, gdy odniesiemy zwycięstwo. Zwycięstwo kandydata KO oznaczałoby ciężki kryzys polityczny, społeczny i moralny” – napisał Kaczyński w liście.
Jak podkreślił, „ponowny wybór Andrzeja Dudy, który w ciągu minionych pięciu lat z pełnym zaangażowaniem umiejętnie prowadził zainicjowany przez PiS proces pozytywnych zmian w naszym kraju, leży w elementarnym interesie Polski. Obecny prezydent jest współtwórcą dobrej zmiany, czyli reform w sferze polityki gospodarczej, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, w dziedzinie oświaty i kultury oraz polityki historycznej”. Dodał, że zmianom tym towarzyszyły reformy struktury państwa służące przywracaniu Polakom elementarnych praw obywatelskich: „przede wszystkim równości, poprzez budowę sprawności i sprawczości naszego państwa”.
Treść listu Kaczyńskiego skomentował lider koalicyjnego Porozumienia Jarosław Gowin. – To nie jest obawa o przegraną Andrzeja Dudy. To świadomość, że w II turze będzie rywalizacja na zasadzie Andrzej Duda kontra reszta świata – powiedział w Radiu Zet Gowin.
I właśnie ten pojedynek Duda kontra „reszta świata” czyli przejście do II tury kandydata opozycji, którego poprą inni adwersarze PiS, spędza sen z powiek sztabowcom urzędującego prezydenta. Do II tury wejdzie bowiem najprawdopodobniej Rafał Trzaskowski, który jako nowy kandydat Platformy i KO po rezygnacji Małgorzaty Kidawy- Błońskiej pnie się w sondażach.
O nim to właśnie, jako najpoważniejszym kontrkandydacie Andrzeja Dudy, prezes PiS pisał w swym liście. „Ponowny wybór Andrzeja Dudy na prezydenta leży w elementarnym interesie Polski (…) Rafał Trzaskowski to reprezentant Platformy Obywatelskiej, która okradała Państwo na wielką skalę i przetrzymywała w więzieniach osobistych więźniów Donalda Tuska” – napisał Kaczyński.
Szef obozu Zjednoczonej Prawicy mobilizował już swoich terenowych szefów struktur do większej aktywności podczas ostatniego posiedzenia Komitetu Wykonawczego. Jak pisaliśmy, ostrzegał, że bierność w terenie może przechylić szalę zwycięstwa na stronę kandydata opozycji. A wtedy obóz Zjednoczonej Prawicy realnie utraci władzę. Bo opozycyjny prezydent będzie wetował wszystkie ustawy PiS. Już teraz Senat, który jest w rękach opozycji, skutecznie przewleka prace nad ustawami, co obozowi władzy, który zwykle stawia na szybkie uchwalanie swych ustaw, mocno przeszkadza. Tak np. będzie z bonem turystycznym 500+. Jak zapowiedział prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Elżbieta Witek obiecała prace nad tym rozwiązaniem już na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu. Tyle tylko, że marszałek Senatu Tomasz Grodzki stwierdził, że Senat „nie będzie wpisywał się w obietnice wyborcze prezydenta Andrzeja Dudy ani żadnego innego kandydata”.
– Nie zamierzam wpisywać się w ekspres legislacyjny Sejmu, bo nie ma to nic wspólnego ze stanowieniem dobrego prawa – oświadczył Grodzki w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Politycy PiS przewidują zatem, że bon wakacyjny niekoniecznie trafi do ludzi przed wakacjami. Ale to niejedyny problem. Sytuacja na Śląsku związana z pandemią jest teraz według polityków PiS na tyle poważna, że może skutkować „odwróceniem Śląska od PiS”. A to największa aglomeracja w Polsce i aż trzy wielkie delegatury liczące głosy z sześciu komisji wyborczych. Jeden z posłów PiS ze Śląska mówi portalowi fpg24.pl, że działanie trochę zawaliła „Warszawa” i rząd, bo postojowe dla górników i decyzja o zamknięciu kopalni powinna była zostać podjęta już na początku pandemii. – A tak bez wcześniejszej decyzji to się poroznosił wirus. Nawet nie chodzi o to, ile osób choruje, ale ile ma stwierdzoną obecność koronawirusa. Ludzie nam donoszą, że nawet przy okazji rezerwacji wyjazdu nad morze, dostają teraz odmowy, bo „są ze Śląska”. Ktoś wyjechał na Mazury, to go zaatakowali i zniszczyli samochód – mówi nam poseł PiS. Jak dodaje, Ślązacy poczuli się nieco pozostawieni przez rządzących, bo za mało było od początku kroków przeciwdziałających pandemii.
Krokiem takim była decyzja o zamknięciu kopalni i wypłacaniu górnikom 100 proc. pensji tzw. „postojowego”. Mówił o tym premier Mateusz Morawiecki. – Wstrzymanie wydobycia w kopalniach leży całkowicie po stronie czynników obiektywnych, dlatego mechanizmy płacowe muszą być wsparte ze strony państwa i tak się też stanie – powiedział Morawiecki w Katowicach. Premier nazwał świadczenie „ochronnym” czyli „płatnością dla górników, którzy są w okresie prewencyjnego postoju”.
– Przyczyna główna jest przyczyną epidemiczną. Nie jest przyczyną ekonomiczną, tak jak w przypadku postojowego, który występuje w innych częściach kraju i w wielu miejscach, zakładach pracy – powiedział premier. Przez koronawirusa uziemiono: KWK Knurów-Szczygłowice i Budryk w Ornontowicach, KWK Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych, Ruch Piast w Bieruniu, Ruch Ziemowit w Lędzinach, KWK Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej, Ruch Pokój w Rudzie Śląskie, Ruch Chwałowice w Rybniku, Ruch Marcel w Radlinie,Ruch Rydułowy w Rydułtowach, KWK Mysłowice-Wesoła w Mysłowicach, KWK Wujek w Katowicach.
Posłowie PiS z regionu i nie tylko oni, bo i sztabowcy Andrzeja Dudy, boją się o to, że „złe nastroje” Śląska mogą zaważyć na wyniku wyborów. – To jest 2,2 mln ludzi w Polsce – mówi nam polityk PiS ze Śląska.
Dlatego w PiS obawiają się, że duża część z 2,2 mln osób (oczywiście nie wszyscy głosują, ale tak liczą politycy, bo tylu jest oficjalnie tam mieszkańców mających czynne prawo wyborcze) może w najbliższych wyborach odwrócić się od rządu i sprawić, że kandydat PiS przegra.