Po sześciu latach spraw sądowych wreszcie zapadł wyrok w sprawie urzędniczek z Dęblina, które okradały dzieci z biednych domów.
Chodzi o byłą zastępczynię burmistrza, Grażynę M., oraz zastępczynię kierownika Ośrodka Pomocy Społecznej, Magdalenę T. Sąd Rejonowy w Rykach uznał winę kobiet i skazał je na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny. Kobiety muszą również zwrócić pieniądze, które ukradły.
Ze skazania urzędniczek cieszy się obecna burmistrz Dęblina, Beata Siedlecka, która w 2016 r. odkryła kradzież. Podkreśliła, że ten wyrok powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich urzędników mających lepkie ręce.
Ile ukradły i co sobie kupiły
Proceder kradzieży pieniędzy trwał dwa lata. Urzędniczki co miesiąc robiły zakupy za kwotę około 1 tysiąca złotych. Kobiety rozsmakowane były głównie w mięsie. Kupowały mięso, kiełbasę, drogie wędliny, czy boczek. Dodatkowo pieniądze wydawały na grillowaną golonkę, czy żeberka z grilla. Ponadto kupowały kawę, drogie słodycze, jak np. Rafaello, czy praliny Lindt, a nawet kremy do ciała. Zakupiły też setki kilogramów owoców, takich jak winogrona, granaty, czy kiwi. Rzeczy te miały trafić do dzieci z ubogich rodzin, ale trafiały do rodzin urzędniczek. Na procesie urzędniczki broniły się, że mięso kupowały „na ratusz” i gotowano z niego zupy dla dęblińskich szkół, ale placówki zaprzeczyły, by coś takiego miało miejsce.
Suma wszystkich faktur wyniosła blisko 30 tysięcy złotych. Urzędniczki tak się rozzuchwaliły, że przywłaszczyły sobie nawet bon o wartości 3,5 tys. zł, który podarowała biednym dzieciom Fundacja Muszkieterowie.
Bezczelność urzędniczek zbulwersowała mieszkańców Dęblina. O ich prawdziwym obliczu i poziomie niech świadczy fakt, że jedna z nich miała grozić jednej z matek następującymi słowami: „jak nie zamkniesz mordy, to ktoś ci łeb up…doli”.
Źródło: Onet,tudeblin.pl
