Austriacki, najostrzejszy w Europie lockdown, rozpoczyna się dziś. Rząd wprowadza go uzasadniając tym, że średnia dzienna liczba zgonów potroiła się w ostatnich tygodniach, a szpitale sygnalizują przeciążenie. Nowa blokada gospodarki i życia społecznego potrwa co najmniej dziesięć dni. Niewykluczone jednak, że zostanie przedłużona do dwudziestu. Ludziom niezaszczepionym wolno wychodzić z domów tylko ze ściśle uzasadnionych powodów – przede wszystkim po artykuły spożywcze, do lekarza oraz na wcześniej opłacone treningi. Muszą zostać w domach, chyba że mieli wcześniej już ustalone wyjazdy służbowe – to także jest jeden z wyjątków.
Posunięcie to zostało ostro skrytykowane przez członków partii opozycyjnej, którzy kwestionują jego konstytucyjność. Prawicowa Partia Wolności uważa, że rząd tworzy grupę obywateli drugiej kategorii, a wprowadzenie paszportów szczepionkowych zagraża podstawowej wartości – wolności. Widać to już po części stanów USA i innych krajów europejskich, gdzie wolność jest krok po kroku ograniczana, do czego pretekstem jest ogłoszona pandemia koronawirusa – wskazują politycy włoskiej opozycji.
Euro – na wieść o restrykcjach – odnotowało gwałtowny spadek.
Pierwszy obowiązek szczepień
Po tym, jak Austria gwałci prawa obywatelskie osób niezaszczepionych, władze zapowiedziały wprowadzenie (od 1 lutego) obowiązkowych szczepień. Już około piętnaście tysięcy osób w całej Austrii zostało poddanych kontroli na posiadanie paszportu covidowego i nałożono około dwa tysiące mandatów. Według gazety Kronen Zeitung, głównym celem rządowej akcji były ruchliwe ulice i restauracje. Restauratorzy, którzy goszczą niezaszczepionych, a odmawiają udziału w kontroli gości, muszą liczyć się z grzywną w wysokości do 1450 euro. Dzieci w wieku poniżej 12 lat i te osoby, które niedawno wyzdrowiały z wirusa COVID-19, są zwolnione z restrykcji.
Blisko 66 procent z 8,9 miliona mieszkańców Austrii jest już w pełni zaszczepionych.
Również Niemcy i Czechy zapowiadają, że chcą przeprowadzić lockdown dla niezaszczepionych.
Demonstracje w Europie
Manifestacje przeciwko ograniczeniom covidowym odbyły się również w Szwajcarii, Chorwacji, we Włoszech, Irlandii Północnej oraz w Holandii. Przeszły przez ulice miast w ostatnią sobotę – dzień po tym, jak holenderska policja otworzyła ogień do protestujących, a siedem osób zostało rannych w zamieszkach w Rotterdamie. Protesty koronasceptyków i antysanitarystów są organizowane przeciwko ograniczeniom związanym z COVID-19 i obowiązkowym paszportom uprawniającym do wejścia na zawody sportowe, do restauracji czy na jarmarki bożonarodzeniowe. Podnoszone są słuszne zarzuty, że totalny lockdown niezaszczepionych ograniczy handel, przynosząc dotkliwe straty przedsiębiorcom w okresie świątecznym.
Ludzie tacy jak my nigdy się nie poddają
Nawet w bardzo spokojnej zwykle Szwajcarii około dwa tysiące osób zaprotestowało przeciwko zbliżającemu się referendum w sprawie zatwierdzenia rządowej ustawy o ograniczeniach COVID-19. Panuje przekonanie, że ustawa ta dyskryminuje niezaszczepionych. Podobny protest odbył się w Irlandii Północnej oraz w Chorwacji.
We Włoszech trzy tysiące przedsiębiorców pojawiło się w rzymskim Circus Maximus, aby zaprotestować przeciwko certyfikatom covidowym wymaganym tam w miejscach pracy, restauracjach, kinach, teatrach, obiektach sportowych i siłowniach, a także przy długodystansowych podróżach pociągiem, autobusem lub promem. „Ludzie tacy jak my nigdy się nie poddają” – głosił jeden z napisów na transparentach w czerwono-biało-zielonych kolorach włoskiej flagi.
Z wypowiedzi publicznych polskiego ministra zdrowia wynika, że dostrzegł on rosnącą skalę protestów w Europie i jak się wydaje, bierze te zdarzenia pod uwagę.