Maszyny te coraz częściej są wysadzane w powietrze i ograbiane. Straty związane z fizycznymi atakami na bankomaty szacowane są w skali krajów europejskich na setki milionów euro. Wkroczyło więc państwo. Jeszcze 15 września tego roku minister spraw wewnętrznych i administracji znowelizował odpowiednie rozporządzenie, nakazując bankom i operatorom bankomatów instalowanie w nich systemów niszczących banknoty w przypadku tzw. nieautoryzowanej ingerencji.
Specjalne zabezpieczenia będą musiały być zainstalowane we wszystkich bankomatach, które zostaną uznane za „szczególnie zagrożone”. Ma być to nie mniej niż w 40 proc. urządzeń danej sieci. Nic nie trzeba robić tylko z tymi, które mają zapewnioną ochronę fizyczną przez całą dobę – na ogół są to maszyny ustawione w galeriach handlowych lub przy placówkach bankowych. Rozporządzenie stawia też wymóg dodatkowej certyfikacji rozwiązań dokonywanych przez akredytowane jednostki. Nowe przepisy obejmą nie tylko banki komercyjne, ale również banki spółdzielcze.
Co to za zabezpieczenia?
Na ogół chodzi o tzw. ISNB, czyli Inteligentne Systemy Neutralizacji Banknotów (ang. IBNS – Intelligent Banknote Neutralisation Systems). Specjalistyczne firmy rozwijają te technologie od dawna. Bankomat doposażony w odpowiedni system uszkadza banknoty w czasie włamania do maszyny, a nawet transportu z miejsca przestępstwa. Zabarwia je przy pomocy uwalniających się wtedy specjalnych substancji czy dymu albo wręcz niszczy chemiczne lub spala.
Bardzo popularne są systemy pokrywające banknoty substancjami barwiącymi. Czasem jednak, przy tańszych rozwiązaniach, pomimo aktywacji systemu barwiącego, urządzenie wypłaci pieniądze. Potem bywa to przedmiotem kontrowersji, czy zabarwiony banknot pochodzi z przestępstwa, czy też może zabarwienie powstało w wyniku awarii.
Tu przechodzimy do clou sprawy: systemy ISNB są drogie. Bank musi zapłacić zarówno za zakup systemu, jak i za jego obsługę. W tym momencie bankomat po prostu przestaje mu się opłacać. Tym bardziej, że przestępcy często zmieniają metody napadów, omijając „stare” zabezpieczenia.
Dofinansowanie od klientów banków?
Kwestia „być” albo „nie być” bankomatów stała się na tyle poważna, że pochylają się nad nią eksperci pracujący nad Narodową Strategią Bezpieczeństwa Gotówki, realizowaną przez Radę ds. Obrotu Gotówkowego przy Narodowym Banku Polskim. Brane jest pod uwagę m.in. podwyższenie wysokości tzw. opłaty interchange fee, którą pobierają od posiadaczy kart plastikowych banki oraz agenci rozliczeniowi. Innym pomysłem na zrekompensowanie bankom kosztów zabezpieczeń bankomatów jest pobieranie, także w kraju, opłaty surcharge (za obsługę bankomatu) lub ustanowienie jakiejś innej dopłaty do maszyn stawianych w miejscach z ograniczonym dostępem do gotówki.
Tak czy inaczej wygląda na to, że jeśli chcemy, by bankomaty zostały, bankowcy wystawią nam za to rachunek. Sami zapłacimy za dodatkowe zabezpieczenia ATM-ów.