W ramach drugiego etapu odmrażania gospodarki od poniedziałku ponownie otwierają się m.in. galerie handlowe. Działać będą jednak w niepełnym zakresie, przestrzegając jednocześnie wielu obostrzeń. Dla LPP, właściciela popularnych marek odzieżowych: Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay, to powód do odstąpienia od części umów najmu, stanowiących 29,5 proc. powierzchni handlowej wykorzystywanej przez spółkę.
– Czynsze na dotychczasowym poziomie nie są w żaden sposób uzasadnione, biorąc pod uwagę ograniczony zakresusług, jakie w związku z restrykcjami w handlu mogą obecnie świadczyć galerie handlowe dla użytkowników lokali i swoich klientów. Brak dostosowania wysokości czynszów do obecnej sytuacji galerii handlowych oznaczałby konieczność zamykania sklepów, a tym samym zwolnień pracowników, a tego za wszelką cenę staramy się uniknąć – tłumaczy Sławomir Łoboda, wiceprezes zarządu LPP.
Zdaniem spółki od strony prawnej przewidywane ograniczenia są wystarczającym argumentem, aby odstąpić od dotychczasowych umów.
„Kamery termowizyjne z pomiarem temperatury (…) ostrzeżenia z megafonów o ryzyku COVID-19, obowiązek dokonywania zakupów w maseczkach i gumowych rękawiczkach ograniczających swobodnedotykanie i przymierzanie towarów, a także ograniczenia co do liczby klientów w sklepie” — wymienia w komunikacje prasowym LPP.
Gdańska firma obecna jest na 25 rynkach świata. Z umów najmu odstępuje na razie w Polsce. Pracowników zamykanych lokali postara się „przesunąć” do innych sklepów.
– Jeżeli nie znajdziemy porozumienia z właścicielami galerii do 4 maja, nie otworzymy w tych centrach handlowych sklepów. Wierzę jednak, że uda nam się wspólnie wypracować porozumienie – mówił w trakcie czwartkowego briefingu prasowego wiceprezes LPP.
Spółka przekonuje, że w swoich działaniach nie jest odosobniona i podobne kroki podejmowane są przez inne rodzime firmy.
– Może się wydawać, że LPP odstępuje od największej liczby metrów kw. w porównaniu z innymi spółkami, ale jest tak tylko dlatego, ze jesteśmy najwięksi i do tej pory wynajmowaliśmy bardzo duże przestrzenie handlowe – wyjaśnia Sławomir Łoboda.
Dodaje, że wypowiadanie umów to skutek kilkutygodniowego lockdownu, który zamknął blisko 100 proc. sklepów grupy i spowodował brak przychodów ze sklepów stacjonarnych.
– Nasze straty w marcu wyniosły 120 mln zł, szacujemy, że w kwietniu wyniosą ok. 110 mln zł. A są to dwa najlepsze sprzedażowo miesiące w roku. Przewidujemy, że na niesprzedanej odzieży w pierwszym półroczu 2020 r. stracimy 400 mln zł, w całym roku będzie to 1 mld zł – wylicza Sławomir Łoboda.
W połowie kwietnia LPP informowało, że do poziomów sprzedaży sprzed epidemii wróci najwcześniej w 2021 r.
Źródło: pb.pl