W całej Europie, podobnie jak w Ameryce, miały miejsce liczne ataki na pomniki kontrowersyjnych postaci historycznych. W Bristolu, w porcie, został obalony 125-letni pomnik Edwarda Colstona, XVII-wiecznego handlarza niewolników. Na Parliament Square w Londynie na pomniku Winstona Churchilla pojawił się napis „jest faszystą” („czekajcie, aż dowiedzą się o tym drugim” skomentował jeden z użytkowników Twittera). Burmistrz Londynu zapewnił, że dokona rewizji wszystkich pomników, zabytków i nazw ulic powiązanych z niewolnictwem, by zapewnić, „że odpowiednio odzwierciedlają osiągnięcia i zróżnicowanie Londynu”. W Steerpike, kolumniesatyrycznej The Spectator, pojawiły się pomysły, by zacząć od Downing Street („nazwanej na cześć George’a Downinga, który bronił handlu niewolnikami w Zachodnich Indiach”) oraz Pałacu Buckingham („zbudowanego przez Johna Sheffilda… który był założycielem, prezydentem i największym udziałowcem Royal African Company”).
Usługi streamingowe zachowują się równie popędliwie. Little Britan, brytyjski serial komediowy, został usunięty z Netflixa, ponieważ używany w nim jest blackface [makijaż sceniczny, biały aktor ucharakteryzowany na osobę czarnoskórą, w USA bardzo drażliwa kwestia – red.], podobnie jak wszystkie programy niepoprawnego politycznie australijskiego komika Chrisa Lilley’a. HBO Max usunęło do odwołania „Przeminęło z wiatrem” z powodu nostalgicznego przedstawienia proniewolniczego Południa. „The New York Times” wyjaśnia, że choć w momencie premiery padło bardzo mało krytycznych uwag pod jego adresem, „w 1939 członek redakcji The Daily Worker, gazety publikowanej przez Komunistyczną Partię USA, nazwał film zakamuflowaną gloryfikacją niewolnictwa i porównał do Klu Klux Klanu”.. Czyli komuniści jednak mieli rację?
Nawet słownik musi się podporządkować, natychmiast. 22-letnia studentka napisała niedawno skargę, że przegrywa spory o rasizm z powodu obecnej definicji tego słowa i przekonywała, że powinna ona być zmieniona, aby uwzględnić „rasizm systemowy”.
Oczywiście znaczenie słów zmienia się z czasem, podobnie jak normy społeczne. Pomniki wzniesione 125 lat temu mogą być dziś niestosowne. Są to rzeczy warte dyskusji. Jednak pośród ogólnego zapału do „wymazania” co bardziej niepokojących aspektów zachodniej cywilizacji, grozi nam, że wraz z tym co złe, stracimy to, co dobre, lub – co bardziej niepokojące – zdolność do krytycznego osądu, debaty i kierowania się nimi.
Co więcej, te rewolucyjne impulsy są czymś więcej, niż mogą się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie jest to zwykła nadwrażliwość wynikająca z ostatnich wydarzeń, lecz zapomnienie o tym, że natura ludzka (jak również historia) jest złożona, częściowo z powodu ideologicznego prioretyzowania władzy.
Aleksander Sołżenicyn zauważył kiedyś, że „linie oddzielająca dobro od zła nie przebiega między krajami, klasami społecznymi, czy partiami politycznymi – lecz przez każde ludzkie serce – i przez wszystkie ludzkie serca… I nawet w sercach zdominowanych przez zło, wciąż istnieje cząstka dobra”. Przesłanie Sołżenicyna, że w najgorszych z nas tkwi dobro, a w najlepszych zło, jest przypomnieniem, że ludzie są z moralnego punktu widzenia skomplikowani. To samo dotyczy historii.
Źródło: Andrew Roberts/National Review