Dla wielu Hiszpanów jest to sukces rozsądku i racjonalnej polityki prowadzonej nie pod dyktando globalistów, ale z myślą o lokalnych przedsiębiorcach. Isabel Diaz Ayuso w swojej kampanii wyborczej ostro dystansowała się od polityki tłamszenia gospodarki lockdownami, które nie przekładają się na opanowanie pandemii. Wzywała do niezamykania barów i restauracji podczas kryzysu epidemicznego. Zwycięstwo zawdzięcza w dużym stopniu głosom wyborców zmęczonych drakońskimi restrykcjami dotykającymi gospodarkę i życie publiczne. Solidaryzowała się ze wszystkimi, którzy uważają że podjęte przez rząd działania są nieskuteczne i szkodliwe.
Prawicowo-konserwatywna Partia Ludowa, reprezentowana przez panią Ayuso, zdobyła aż 45 procent głosów, co przekłada się na 65 miejsc w parlamencie regionalnym. Zabrakło jej zaledwie czterech przedstawicieli, by uzyskać całkowitą większość.
Zwycięstwo jest jednak miażdżące, bo partia Ayuso podwoiła liczbę swoich głosów w parlamencie w stosunku do poprzednich wyborów w 2019 roku. Teraz wejdzie w koalicję z prawicową Partią Vox, która zajęła w tych wyborach czwarte miejsce; z dziewięcioma procentami głosów.
– Wolność zwyciężyła w Madrycie po raz kolejny – tak skomentował zwycięstwo Ayuso Pablo Casado Blanco, lider Partii Ludowej. – Wyborcy ufają jej w kwestii radzenia sobie z pandemią – dodał.
Porażka socjalistów
Wyborczą porażkę ponieśli socjaliści. Socjalistyczna Partia Robotnicza, w stosunku do poprzednich wyborów, straciła aż 10 procent głosów i 11 mandatów. Hiszpański premier Pedro Sanchez, a zarazem lider Socjalistycznej Partii Robotniczej, której polityka „kowidowa” była często krytykowana przez Ayuso, przyznał się na Twitterze do porażki wyborczej i pogratulował zwyciężczyni.
Słabe wyniki uzyskała także inna lewicowa partia, założona w 2014 roku w proteście przeciwko oszczędnościom budżetowym – partia Podemos. Zyskała, co prawda, trzy dodatkowe miejsca w parlamencie, ale ten niezadowalający wynik wyborczy skłonił Pablo Iglesiasa, założyciela Podemos, do wyjścia z polityki.
Kampania wyborcza w siedmiomilionowym Madrycie była bardzo ostra. Padało wiele gróźb pod adresem kandydatów, a Isabel Diaz Ayuso grożono nawet śmiercią.