Chorująca na fibromialgię Monika Miller dowiedziała się, że to właśnie z powodu tej choroby ma problemy z włosami.
Monika Miller już dawno temu zauważyła, że wypadają jej włosy. Bardzo o nie dbała i stosowała różne zabiegi, jednak bez skutku. Zaczęły jej się nawet robić zakola.
Dopiero w grudniu 2021 r. gdy usłyszała diagnozę dotyczącą fibromialgii, wiedziała że to z tego powodu łysieje.
Celebrytka zdecydowała się zrobić przeszczep włosów, za który zapłaciła 20 tysięcy złotych. Zabieg miała kilka dni temu, a teraz podzieliła się drastycznymi szczegółami.
Metoda, jaką zastosowano u Moniki polega na wycięciu kawałka skóry. Z tego paska wyciągane są cebulki do przeszczepu na czoło, a skóra z tyłu głowy jest zaszywana.
Przeszczep wykonuje się bez narkozy:
Przede wszystkim słyszysz to wszystko, bo to jest blisko uszu. Miałam wrażenie, że ktoś kroi chleb. Okropne to było. Zresztą zszywanie też nie było przyjemne. Czujesz napieranie, ściąganie. To dziwne uczucie
(…) widziałam, jak kroją moją skórę. Byłam w szoku. Nasza skóra na głowie jest tak gruba, jak iPhone w sporym futerale.
Ale to nie wszystko, bo już po zabiegu Monika Miller zmierzyła się z okropnym bólem:
Bardzo bolała mnie głowa, ale nie dlatego, że miałam przeciętą skórę, tylko dlatego, że zabandażowali mi głowę tak ciasno, aby zapobiec obrzękowi. To trochę podobny ból do tego, jak zwiążesz sobie za ciasno sznurówki. Tylko chodzi o głowę i siłę bólu, w dziesięciopunktowej skali, oceniam na dziesięć. Czułam, że eksplodują bandaże i wybuchnie mi głowa.
Można tylko mieć nadzieję, że celebrytka będzie zadowolona z efektu.