fbpx
Strona głównaZdrowieZła ustawa sanitarystyczna trafi do kosza?

Zła ustawa sanitarystyczna trafi do kosza?

-

Opinie radców prawnych nadesłane do Sejmu nie pozostawiają wątpliwości: tak zwana „ustawa Hoca” to bubel prawny. Chociaż prawnicy Ośrodka Badań, Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych dostrzegają zasygnalizowaną w projekcie intencję przeciwdziałania rozwojowi tzw. zakażeń wirusem SARS-CoV-2, to jasno wykazują, że zmierza ona do wprowadzenia „tylnymi drzwiami” przymusu szczepień na COVID-19.

W jaki sposób? Poprzez faktyczne nałożenie na przedsiębiorców obowiązku nie tylko weryfikacji stanu zdrowia swoich pracowników, ale także reglamentacji klientom usług podstawowych, czyli takich jak prawo do korzystania z komunikacji miejskiej, wstępu do muzeum i galerii handlowej (z czasem może także do fryzjera i sklepu spożywczego?).

Prawo do tych usług miałyby mieć – według projektodawców ustawy – tylko osoby zaszczepione na COVID-19, które przedstawiły aktualny wynik negatywnego testu na COVID-19 lub są ozdrowieńcami (czyli osobami, u których wykryto zarażenia wirusem, a potem odbyły kwarantannę). Pozostali obywatele (nawet absolutnie zdrowi, niewykazujący żadnych objawów choroby) objęci byliby „sankcją administracyjną w postaci utraty uprawnienia do określonych dóbr i usług”.

Zdaniem prawników Ośrodka Badań, Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych, wyrażonym w opinii przesłanej do Sejmu, projekt ustawy premiuje osoby zaszczepione, tym samym stanowiąc formę nacisku w kierunku szczepienia się obywateli na COVID-19 i chociaż poza jednym artykułem (nr 7) „wprost nie wysławia obowiązku szczepień, to w praktyce dostęp do ograniczonych dóbr i usług zachowają wyłącznie osoby, które są wystarczająco majętne i posiadają czas, by wykonać test w kierunku wirusa SARS-CoV-2 nie rzadziej niż co 48 godzin”. „Można zatem rozważać, czy nie tworzy się faktycznego obowiązku szczepień przeciwko COVID-19” – czytamy w opinii.

Przypomnijmy raz jeszcze, że szczepienia na COVID-19 są w Polsce dobrowolne.

Projekt jest niekonstytucyjny

Projekt „ustawy Hoca” poważnie narusza konstytucyjną „zasadę proporcjonalności” wywodzącą się z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP. Oznacza ona, że Konstytucja stawia przed władzami publicznymi wymóg minimalnego ingerowania w sferę praw i wolności jednostki. Minimalnego – czyli tak małego, jak tylko jest to możliwe. Środki podejmowane przez władzę przy przeciwdziałaniu ogłoszonej pandemii powinny być zawsze „wyważone” pomiędzy interesem publicznym a interesem podmiotów prywatnych. Służy temu właśnie owa „zasada proporcjonalności”, doprecyzowana w doktrynie i orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego.

Na tę zasadę składają się trzy elementy, które muszą zostać spełnione łącznie: konieczność zachowania tzw. wymogu przydatności (podejmowane przez władzę środki ograniczające prawa i wolności jednostki muszą być tak dobrane, by można było skutecznie zrealizować zakładane cele), tzw. wymogu konieczności (czyli wykazania, że nie istnieje inny skuteczny środek, w tym kontekście – środek przeciwdziałania pandemii) oraz tzw. zakazu nadmiernej ingerencji, czyli zachowania proporcji pomiędzy ograniczeniem konstytucyjnego prawa lub wolności a zamierzonym przez władzę celem.

W przytaczanej opinii prawników projektodawcy „nie wykazali spełnienia wymogu przydatności tj. tego, że środki ograniczające prawa i wolności jednostki zostały tak dobrane, aby możliwe zostało zrealizowanie założonych celów ustawy”. Tymczasem rozwiązania proponowane w ustawie są już od wielu miesięcy stosowane w innych krajach, zatem – jak piszą prawnicy – „istnieje materiał do badań i analiz czy (i kiedy) wykorzystanie tzw. przepustek covidowych przyczynia się do ograniczenia zakażeń (stanu epidemii)”.

To że przepustki covidowe nie przyczyniają się do ograniczenia pandemii widać już na przykładzie Włoch. Zdaniem prawników (a także zdaniem naszej redakcji) włoski „Green Pass”, zbliżony najbardziej do rozwiązania proponowanego w „ustawie Hoca”, nie ograniczył epidemii, a Włochy nadal odnotowują rekordy zakażeń.

Ta ustawa do chaos i cios w gospodarkę

Na koniec jeszcze jedna sprawa, ostatecznie dyskwalifikująca ten projekt ustawy. W jej uzasadnieniu nie wykazano w żaden sposób – czyli powołując się na wyniki badań bądź statystyki – że „prawdopodobieństwo transmisji wirusa jest mniejsze w przypadku osoby, która przedstawiła negatywny wynik testu zrobionego na nie więcej niż 48 godzin wcześniej, zaszczepiła się lub jest ozdrowieńcem”.

Podsumowując zacytujmy: „nie wykazano, że projekt ustawy nie stanowi nadmiernej ingerencji w konstytucyjne prawa i wolności i że zachowano proporcje pomiędzy ograniczeniem danego konstytucyjnego prawa a zamierzonym celem (pozytywnym efektem) regulacji”.

Z pewnością jednak – w naszym przekonaniu – ustawa doprowadziłaby do sanitarystycznej dyskryminacji dużej części obywateli, do spadku popytu na wiele usług i produktów firm, przyczyniając się tym samym do gospodarczego załamania, szeregu upadłości, a także wewnętrznych sporów w firmach i kadrowego chaosu. Z tych już zasadniczych powodów tzw. „ustawa Hoca” nie powinna być dalej rozpatrywana.

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również