Portal WP dotarł do byłych współpracowników Tomasz Lisa. Z ich opowieści wyłania się przerażający obraz dziennikarza.
Na jaw wychodzą fakty, które prawdopodobnie zadecydowały o tym, że Tomasz Lis został zwolniony z „Newsweeka”. Portal WP dotarł do dziennikarzy „Newsweeka” i współpracowników Lisa z innych redakcji. To co mówią mrozi krew w żyłach. Z ustaleń portalu wynika, że pracownicy podlegli Lisowi przez lata zgłaszali przypadki niewłaściwego zachowają z jego strony, jednak zawiadomienia te pozostawały bez echa.
Ataki paniki pracowników
Portal dotarł do pisemnego donosu jednej z pracownic „Newsweeka”. Czytamy w nim: „Oszczędzałam siły, zwłaszcza że i tak często po rozmowie z szefem z trudem powstrzymywałam łzy. Albo płakałam. Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali. Zajęła się mną koleżanka z sekretariatu”.
Z opowieści dziennikarzy wynika, że Lis, który na zewnątrz kreował się na liberała, obrońcę praw człowieka, kobiet i zwierząt, to tak naprawdę mściwa bestia, nie licząca się z uczuciami innych ludzi. Wytwarzał w redakcji nieznośną atmosferę, przesiąknięta przemocą psychiczną, chamstwem i agresją. Lis miał naruszać też strefę komfortu dziennikarek poprzez przytulanie ich i seksistowskie odzywki. Nawet tak znamienity dziennikarz jak Ryszard Holzer poskarżył się, że był mobbingowany przez Lisa. Jak opisuje portal, gdy tylko ktoś zwrócił Lisowi uwagę na jego złe zachowanie, ten trzaskał drzwiami, albo nie odzywał się do nikogo przez wiele dni. Holzerowi nigdy nie odpuścił i po latach wyrzucił go z redakcji.
Warto zaznaczyć, że wśród dziennikarzy wciąż panuje strach przed Lisem. Nie chcą mówić wszystkiego pod własnymi nazwiskami. Uważają, że Lis jest wciąż potężny i może zaszkodzić wszystkim, którzy cokolwiek na niego powiedzą.
Źródło: wp.pl
