O pożyczkę mogą wnioskować mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa. Przyznane kwoty można przeznaczyć na sfinansowanie wydatków związanych z utrzymaniem bieżącej działalności firmy. W założeniu pieniądze te mają pomóc mniejszym firmom w zapewnieniu płynności finansowej, przywracając jej „normalne” funkcjonowanie.
Część funduszy BGK będzie dostępnych też u pośredników finansowych, z którymi bank współpracował już w zeszłym roku.
– Ze względu na duże zainteresowanie antykryzysowymi pożyczkami płynnościowymi przeprowadziliśmy trzy zwiększenia puli środków na ten produkt do łącznie ponad 2 mld złotych. Mimo to zapotrzebowanie firm na te pieniądze przekraczało podaż. Kolejne 1,2 mld zł z pewnością ułatwi przedsiębiorcom gospodarczy restart aktywności – mówi Przemysław Cieszyński, członek zarządu BGK.
Taniej i maksymalnie do 15 mln złotych
Od momentu ogłoszenia pandemii z pożyczek płynnościowych z puli BGK skorzystało już ponad 4,5 tysiąca przedsiębiorców. Estymacje zapotrzebowania mówią o możliwości sięgnięcia po nie przez kolejnych tysiąc przedsiębiorców. Z założenia pożyczki mają być atrakcyjnie oprocentowane. Pośrednicy finansowi mogą jednak sami ustalać ich wysokość – indywidualnie dla każdej firmy – oceniając jej sytuację finansową i wiarygodność. Przedsiębiorca ma szansę otrzymać więcej niż jedną pożyczkę, ale ich suma nie może przekroczyć 15 mln zł. Ponieważ pożyczka jest połączona z dotacją, która pokrywa w całości koszty oprocentowania, przedsiębiorca – de facto – spłaca tylko raty kapitałowe. Na spłatę ma czas do sześciu lat – z jej karencją do sześciu miesięcy.
Pożyczki są tańsze niż rynkowe, bo fundusz został skapitalizowany dzięki unijnemu programowi REACT-EU (z ang. Recovery Assistance for Cohesion and the Territories of Europe). Jednym z głównych założeń tego programu jest sprzyjanie zatrudnianiu przez małe i średnie firmy, a także transformacji ekologiczno-cyfrowej firm. W ramach pierwszej transzy środków REACT-EU Polska otrzymała już około 7,4 mld zł.
Płynność ponad wszystko!
Badanie Krajowego Rejestru Długów i NFG (Narodowego Funduszu Gwarancyjnego) „Płatności i finansowanie przedsiębiorstw w czasie pandemii” zrealizowane w kwietniu przez IMAS International wykazało, że największym wyzwaniem, przed którym stoi aż co drugi polski przedsiębiorca, jest utrzymanie płynności finansowej (48,7 proc.). Dopiero później doskwierają: pozyskiwanie nowych kontrahentów (45,2 proc. wskazań firm) oraz utrzymanie stałych zleceń (40,5 proc.). Co trzecia firma z sektora MŚP sygnalizuje, że głównym wyzwaniem są terminowe płatności od kontrahentów (34,4 proc.) oraz pozyskanie środków na prowadzenie działalności (32,4 proc.). W tym kontekście najbardziej cierpią mikrofirmy i przedsiębiorstwa budowlane oraz generalnie – firmy usługowe. Kryzys „płynnościowy” i walka o utrzymanie się na rynku dotyczą przede wszystkim firm rodzinnych, a także mikrofirm.
Mikrofirmy szczególnie zagrożone
– Obserwujemy, że w pandemii problemy się nasiliły. Nic więc dziwnego, że aż połowa firm skarży się, że utrzymanie płynności finansowej stanowi dla nich ogromne wyzwanie, a w największym stopniu, bo w 57 proc., dotyka mikroprzedsiębiorstw – twierdzi Dariusz Szkaradek, prezes firmy faktoringowej NFG.
Mikrofirmy, w odróżnieniu od większych firm, nie mają wystarczających oszczędności, by utrzymać się w realiach wysokich zatorów płatniczych. Poduszkę finansową posiada zaledwie 62 proc. prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.
Według danych Coface, w 2020 r. niewypłacalność ogłosiło 338 podmiotów z branży usługowej – o 54 proc. więcej niż rok wcześniej.