fbpx
Strona głównaWiadomościGoFundMe, czyli jak dławić demokrację przy okazji zawłaszczając miliony

GoFundMe, czyli jak dławić demokrację przy okazji zawłaszczając miliony

-

Platforma fundraisingowa, która powinna być niczym więcej, jak tylko narzędziem służącym do obywatelskiej zbiórki na rzecz pokojowego przecież protestu, postanowiła zagrać rolę arbitra sumień i strażnika koronapoprawności. Zebrane pieniądze zamierza przekazać nie protestującym, tylko jakimś „wybranym organizacjom charytatywnym”. Zamrożenie środków pochodzących ze spontanicznych wpłat ludzi tłumaczy tym, że protest przerodził się w „coś niebezpiecznego”, że mieszkańcy skarżą się na trudności, a w gronie protestujących znalazły się trzy (dosłownie – trzy) osoby będące na bakier z prawem. I w ogóle taka zbiórka jest niezgodna z zasadami oferowania usługi, bo demonstracja jest już ponoć czymś innym niż była na początku. Tyle można było zorientować się z bełkotliwych komunikatów pijarowych spółki i komentarzy policji oraz nieco już wystraszonego obozu władzy.

Zamrożenie pieniędzy to niebezpieczny precedens. Podważa zaufanie do samej idei fundraisingu, a przy okazji i crowdfundingu, które opierają się na świadomych zbiórkach pieniędzy na ściśle określone cele. Pokazuje też, jak silne nadal czują się elity organizujące „biznes COVID-19” i że wolność słowa oraz zgromadzeń coraz częściej stają się fikcją w symulowanych demokracjach Zachodu.

Co ciekawe, platforma nie miała żadnych problemów ze zbieraniem i przekazywaniem środków na finansowanie terrorystycznej lewackiej Antify czy ruchu Black Lives Matter, gdy lała się krew i płonęły miasta.

Cechą nieznośną elit władzy było i jest zakłamanie. Opowiadanie ludziom, że ich pieniądze zostały „zatrzymane”, bo w gronie protestujących znalazły się osoby łamiące prawo, nosi znamiona typowej prowokacji. Pod pretekstem dbania o bezpieczeństwo (w Ottawie ogłoszono nawet stan wyjątkowy, a policja karze mandatami oraz aresztem za pomoc protestującym) próbuje się zdezawuować protest w oczach tych, którzy się do niego (jeszcze?) nie przyłączyli.

Łączenie protestujących z przemocą lub bezprawną działalnością to dobrze znana komunistyczna metoda – gdy nie umiesz wygrać argumentami ośmiesz, a garnących się do protestu spróbuj zdemotywować. W tej roli dobrze sprawdzają się „fejsbuki” i „tłitery”, do których można wpuścić opłacane przez rządy trolle, którzy kontestujących zarządzenia obrzucą błotem. W końcu próbuje się podzielić ludzi na tych „dobrych”, którzy protestowali pokojowo i tych złych – organizatorów, którzy zawiedli zaufanie, bo przecież tolerowali w swoich szeregach przestępcze elementy.

Tak postępowano z patriotami w latach stalinowskich. Podobnie jak z robotnikami i studentami sprzeciwiającymi się – w Polsce i innych krajach – satelickim władzom zainstalowanym przez ZSRR. Znane są to i praktykowane mechanizmy także w krajach „miłujących demokrację”, które z tą ostatnią wspólnego mają coraz mniej.

GoFundMe pozwoliła organizatorom wyłącznie na wycofanie jednego miliona dolarów kanadyjskich „na wydatki, takie jak paliwo i żywność dla protestujących”. Niczym pełniąca rząd dusz jakaś wszechpotężna korporacja, platforma wydała oświadczenie, że darczyńcy mogą złożyć do 19 lutego br. wniosek o pełny zwrot swojej darowizny.

Wiele krajów zachodnich łagodzi już epidemiczne obostrzenia i nawet w USA osłabł nacisk na obowiązkowe „wyszczepianie” i wprowadzanie sanitarystycznej segregacji. Ludzie coraz mocniej przeciwstawiają się próbom dyktatu narzucanego pod pretekstem epidemii COVID-19. Należy wierzyć, że i kanadyjscy protestujący wygrają. Warto być jednak czujnym. Organizatorzy pandemicznej hucpy mogą odstąpić tylko na chwilę. Co nie oznacza, że całkiem porzucą swoje plany.

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również