fbpx
Strona głównaWiadomościIle trzeba będzie zapłacić za likwidację branży?

Ile trzeba będzie zapłacić za likwidację branży?

-

Po senackich poprawkach hodowcy zwierząt futerkowych będą mogli funkcjonować na dotychczasowych zasadach do 31 lipca 2023 r. Więcej czasu zyskali hodowcy, których działalność opiera się na prowadzeniu uboju rytualnego bydła – na dotychczasowych zasadach będą oni mogli pracować do 31 grudnia 2025 r. To niewiele. Szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy, że początkowo rząd próbował „przekupić” protestujących rolników zawoalowanym wydłużeniem vacatio legis do 1 stycznia 2022 roku. Zawoalowanym, ponieważ – biorąc pod uwagę czas, jaki prezydent ma na podpisanie ustawy oraz pierwotnie roczny okres przejściowy – okaże się, że rząd podarował rolnikom… 2,5 miesiąca. Tak czy owak, nawet – licząc od dziś – 33 miesiące na likwidację samej tylko hodowli zwierząt futerkowych brzmi groteskowo. 33 miesiące to bez mała 3 lata. Samo zakredytowanie branży futrzarskiej to jednak okres – w większości przypadków – 10-15 lat.

Sytuacja ta dotyczy niemal wszystkich hodowców, którzy w roku 2018 zobowiązani zostali do doposażenia swoich ferm oraz dokonania wielomilionowych inwestycji. Wszystko to za sprawą Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 10 września 2015 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie minimalnych warunków utrzymywania gatunków zwierząt gospodarskich innych niż te, dla których normy ochrony zostały określone w przepisach Unii Europejskiej. W tym czasie u steru władzy zasiadało już Prawo i Sprawiedliwość, a resortowi rolnictwa szefował dzisiejszy europoseł Krzysztof Jurgiel. Artykuły ww. rozporządzenia są stosowane od 1 lipca 2018 roku. Zmiany w zakresie infrastruktury hodowlanej wymuszone ww. rozporządzeniem spowodowały konieczność inwestycji przynajmniej części hodowców w nowe klatki oraz ogrodzenie gospodarstwa. Wiele tych inwestycji zostało wykonanych ze środków pochodzących z kredytów i pożyczek bankowych.

Nakłady były zróżnicowane względem wielkości i powierzchni gospodarstwa. Najmniejsze z nich, utrzymujące kilka tysięcy zwierząt, musiały liczyć z kosztem inwestycji wynoszącym minimum 40 tys. zł. W przypadku największych koszt ten wynosił nawet około 600 tys. zł w przeliczeniu na jedną fermę. W roku 2018, czyli terminie ostatecznym na wprowadzenie ww. regulacji, w Polsce funkcjonowało około 1000 ferm zwierząt futerkowych (według danych GIW). Koszt wprowadzenia nowych regulacji, według szacunków związków hodowców funkcjonujących na terytorium RP, objął całą branże i wyniósł około 240-260 mln zł.

Rząd zapewnia jednak, że wszystko pokryją odszkodowania. Jakie? Hodowcy wciąż nie wiedzą. Warto natomiast nadmienić, że roczna wartość eksportu skór zwierząt futerkowych z Polski to około 1,5 mld zł, środki trwałe branży wycenia się na niemal 8 mld zł, a zakredytowanie hodowców szacuje się na przeszło 3 mld zł.

Gdyby za wyznacznik przyjąć poziom rekompensat i vacatio legis względem likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w krajach Europy Zachodniej, polski rząd musiałby na odszkodowania przeznaczyć… wiele miliardów złotych.

Warto w tym miejscu przypomnieć, co na ten temat mówił nam kilka dni temu, gdy projekt ustawy procedowany był w Senacie, Adam Abramowicz – rzecznik małych i średnich przedsiębiorców:
– Ustawa ma kosztować budżet państwa konkretne środki, a przecież tych pieniędzy szczególnie teraz, w dobie walki z koronawirusem, bardzo potrzebujemy. Konkretna pomoc z tarcz, którą od marca uzyskali przedsiębiorcy, zakończyła się. Ale nie zakończyła się pandemia i jej skutki. Są branże, które albo są zamknięte rozporządzeniem w strefach czerwonych, albo nie zarabiają ze względu na obostrzenia sanitarne w strefach żółtych. I te firmy nadal potrzebują wsparcia. Dlatego niezrozumiałe jest rezygnowanie w tak ciężkiej sytuacji budżetowej ze znacznych przychodów z branż ograniczanych ustawą. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wycofanie się z ustawy, przynajmniej na czas odrobienia covidowych strat.

Warto w tym miejscu powołać się na dwa kraje o najbliższej Polsce skali hodowli, czyli Królestwo Niderlandów i Norwegię. W pierwszym z nich w momencie likwidacji hodowli funkcjonowało 110 ferm, na których hodowano około 1 mln zwierząt. Rolnicy otrzymali tam niemal 7,5 mln zł w przeliczeniu na jedną fermę. Zapewniono im także długi okres przejściowy wynoszący 11 lat. W Norwegii natomiast w momencie likwidacji sektora funkcjonowało 180 ferm, na których utrzymywano 810 tys. zwierząt. Tam gospodarze otrzymali łącznie ponad 620 mln zł i niemal 6 lat na zamknięcie interesu.

W Polsce – według najnowszych danych Głównego Inspektoratu Weterynarii – funkcjonuje dziś 810 ferm futrzarskich utrzymujących 6,8 mln zwierząt. Analitycy Związku Przedsiębiorców i Pracodawców szacują, że – biorąc pod uwagę poziom europejski – rekompensaty dla polskich hodowców zwierząt futerkowych wynieść powinny około 4 mld zł. Kwota ta w żaden sposób nie zrekompensuje jednak strat eksportowych, wzrostu bezrobocia, podwyżek cen mięsa, zwiększonych kosztów utylizacji, niespłaconych kredytów i marnotrawienia środków trwałych.

Trudno jednak liczyć na to, że w dobie pandemii koronawirusa rząd wysupła z budżetu dodatkowe miliardy. Szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy, że znacznie wyższych rekompensat oczekiwać powinni producenci wołowiny.

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również