Po wielu latach spadku liczby zabójstw w naszym kraju, od dwóch lat odnotowuje się trend odwrotny.
Po raz pierwszy od dekady wzrasta liczba zabójstw. W 2002 r. w Polsce zabito 1188 osób i od tamtego roku liczba zabójstw systematycznie spadała. Aż do czasu pandemii. W 2020 roku odnotowano 641 zabójstw, a w 2021 roku – 625.
Najwięcej takich przypadków odnotowano w domowym zaciszu, gdzie mąż zabija żonę, lub odwrotnie. Wszystko wskazuje zatem na to, że Polacy skazani przez pandemię na przebywanie ze sobą przez dłuższy czas, nie radzą sobie z tym i sięgają po środki ostateczne. Z oficjalnych statystyk wynika, ze najczęściej zabijane są kobiety, żony, kochanki, czy matki.
Udowodnione zjawisko
Zdaniem ekspertów, w najnowszych danych nie ma niczego nadzwyczajnego, bowiem nauka już dawno udowodniła pewne zależności. Zjawisko zaobserwowano zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Chodzi tutaj mianowicie o silny wzrost agresji w sytuacji, gdy przebywamy z kimś dłużej na ograniczonej przestrzeni. Miliony Polaków było zmuszonych do tego przez lockdowny i widać to w statystykach. Do tego dochodzi jeszcze wzrost spożycia alkoholu, który odnotowano w czasie pandemii.
Rząd powinien ostrzegać małżonków
W opinii psychiatry prof. Jerzego Pobochy, nasz rząd wykazał się brakiem wyobraźni. Powinien bowiem poinformować społeczeństwo przez środki masowego przekazu o negatywnych skutkach dłuższego przebywania ze sobą w często bardzo ciasnych mieszkaniach. Zdaniem psychiatry, gdyby poinformowano ludzi, nie doszłoby do tak dużego wzrostu agresji i w konsekwencji zabójstw. Psychiatra zauważył, że czasami błaha sprawa może przyczynić się do wybuchu nagromadzonej agresji. W wielu rodzinach jest mnóstwo nierozwiązanych konfliktów, zadrażnień, i czasami wystarczy tylko mała iskierka, by wszystko szlag trafił.
Źródło: Onet
