„Dla tych, co zarabiają do 10 tys. zł miesięcznie, mam propozycję – zastanówcie się, czy nie lepiej przejść na ryczałt. Bo obniżamy stawki. Dla wielu zawodów kreatywnych, dla lekarzy czy pielęgniarek, którzy są na działalności, obniżamy stawki z 17 proc. do 14 proc. Tym, którzy są na stawce 15 proc., np. dla informatyków, obniżamy stawki do 12 proc.” – powiedział na początku czerwca premier Mateusz Morawiecki.
Jak twierdzi premier, przedsiębiorcy o dochodzie na poziomie 5-6 tys. zł miesięcznie wyjdą lepiej na zmianach w skali podatkowej, które polegają na podniesieniu do 120 tys. zł progu dochodów między stawkami 17 i 32 proc. oraz podniesieniu do 30 tys. zł kwoty wolnej. Dla pozostałych ma być opłacalne skorzystanie ze zmian w ryczałcie.
Ta zapowiedź związana jest z innymi planami rządu, na których przedsiębiorcy mogą poważnie stracić. Kłopot jest tylko częściowo związany z podatkami. W dużym skrócie chodzi bowiem o to, by podnieść przedsiębiorcom składki zdrowotne. Rzecz, która na pewno jest już przesądzona, to likwidacja możliwości odliczania składki zdrowotnej od podatku. W warunkach 2021 r. (w 2022 składka na pewno będzie wyższa niż obecnie) oznaczałoby to dopłacenie dodatkowych 3744,19 zł przez każdego przedsiębiorcę. Ale rząd chciał także innej zmiany. A mianowicie, aby zamiast składki zryczałtowanej trzeba było płacić składkę zdrowotną od całego dochodu. Ktoś z dochodem wynoszącym 10 tys. zł miesięcznie (dochód po odliczeniu ZUS) dziś płaci 381,81 zł składki zdrowotnej (faktycznie zaś 53,03 zł, bo 328,78 zł odlicza od podatku). Po zmianie zapłaciłby już 900 zł. Co prawda ostatnio mówi się o niższej podwyżce, ale i tak obciążenia z tego tytułu w przyszłym roku wzrosną dla przedsiębiorców co najmniej dwukrotnie. Stąd propozycje rządu dotyczące ryczałtu oraz np. ulg na innowacje, które mają przedsiębiorcom osłodzić niekorzystne zmiany.
Reklamowanie ryczałtu
Warto też od razu zauważyć, że rząd już od ubiegłego roku pracuje intensywnie nad tym, by namówić podatników do przechodzenia na ryczałt. Już wskutek ubiegłorocznych zmian miało być pod tym względem lepiej. Limit przychodów do uzyskania, do którego można korzystać z ryczałtu został 1 stycznia 2021 r. podniesiony z 250 tys. zł euro rocznie do 2 mln zł euro rocznie. Równocześnie obniżono niektóre stawki ryczałtu oraz poszerzono zakres tzw. wolnych zawodów, które mogą korzystać z tej formy opodatkowania.
Do końca 2020 roku obowiązywało siedem stawek ryczałtu: 20, 17, 12,5, 8,5, 5,5, 3 oraz 2 proc. Od 1 stycznia 2021 r. stawka 20 proc. została obniżona do 17 proc., a stawka 17 proc. do 15 proc. Nowa stawka 10 proc. objęła usługi w zakresie kupna i sprzedaży nieruchomości na własny rachunek (obecnie nie można płacić w tym przypadku ryczałtu). Dla najmu pozostały stawki 8,5 proc. do 100 tys. zł przychodu i 12,5 proc. od nadwyżki ponad ten limit. Nie zmieniła się stawka 8,5 proc., ale więcej usług może być nią opodatkowanych. Nic się nie zmieniło natomiast w zakresie stawek 5,5, 3 i 2 proc.
Do końca 2020 r. z opodatkowania ryczałtem mogły korzystać też tylko nieliczne wolne zawody, czyli: lekarze, lekarze stomatolodzy, weterynarze, technicy dentystyczni, felczerzy, położne, pielęgniarki, tłumacze oraz nauczyciele (w zakresie świadczenia usług edukacyjnych polegających na udzielaniu lekcji na godziny). Od 1 stycznia 2020 r. grupa wolnych zawodów, które mają prawo do opodatkowania ryczałtem, miałaby powiększyć się o: psychologów, fizjoterapeutów, tłumaczy, adwokatów, notariuszy, radców prawnych, architektów, inżynierów budownictwa, rzeczoznawców budowlanych, biegłych rewidentów, księgowych, agentów ubezpieczeniowych, agentów oferujących ubezpieczenia uzupełniające, brokerów reasekuracyjnych, brokerów ubezpieczeniowych, doradców podatkowych, doradców restrukturyzacyjnych, maklerów papierów wartościowych, doradców inwestycyjnych, agentów firm inwestycyjnych i rzeczników patentowych.
Już to, zdaniem premiera, miało zachęcać podatników do częstszego wybierania tej formy opodatkowania jako bardziej korzystnej. Czy jest ona opłacalna? Wszystko zależy od indywidualnych warunków, na których prowadzona jest działalność. A ściślej od tego, jak wysokie koszty ponosi przedsiębiorca.
Ryczałt wcale nie taki niski
W wielu przypadkach ryczałt nie okazuje się dla podatników taki opłacalny, jak przekonuje do tego rząd. Kolejne obniżenie stawek wcale tej sytuacji znacząco nie zmienia.
Świetnie widać to na przykładzie spółki komandytowej prawników. Załóżmy, że spółka ma nieduży przychód, tj. 500 tys. zł, czyli po 250 tys. zł na każdego ze wspólników. W takiej sytuacji ma ona trzy możliwości w zakresie opodatkowania – może płacić CIT jako spółka, albo PIT lub ryczałt, gdy wspólnicy opodatkują się samodzielnie (nie założą lub rozwiążą spółkę). Bez uwzględniania wpływu składek i zakładając koszty na poziomie 40 proc. płacone podatki, przypadające na każdego z tych prawników, wyniosą: wersja ze spółką i CIT to w sumie aż 40 185 zł (uwzględniony CIT spółki i PIT wspólnika), wersja przy rozliczeniu indywidualnym to 28 500 zł przy wyborze stawki liniowej i 42 500 zł przy ryczałcie (a zatem więcej nawet, gdyby płacony był CIT i PIT).
Weźmy inny przykład, czyli podatnika, który ma dochód na poziomie 10 tys. zł miesięcznie i niewielkie stałe koszty na poziomie 1000 zł. W tej sytuacji przychody to 132 tys. zł, koszty zaś to 12 tys. zł i dochód – 120 tys. zł. Dla takich wartości, przy obecnych zasadach, podatek liczony według skali wyniesie 25 482 zł. Podatek według stawki liniowej 19 proc. – 22 800 zł, a ryczałt – 22 400 zł. Ryczałt jest zatem w tym przypadku na poziomie zbliżonym do stawki liniowej. Gdyby rząd obniżył tę stawkę do 14 proc. ryczałt zmalałby do 18 480 zł. Czy jednak byłby bardziej opłacalny niż skala – nie wiadomo. Trudno dziś przewidzieć, jak na wysokość podatku z działalności wpłynie – i czy w ogóle – nowa kwota wolna.
Duże znaczenia ma też poziom kosztów danej firmy. W tym samym przypadku: gdyby koszty były dwukrotnie wyższe, czyli wynosiły 2 tys. zł miesięcznie, to ryczałt wynosiłby 22 400 zł (według stawki 17 proc.) i 18 480 zł (według planowanej stawki 14 proc.). Podatek według skali to, z kolei, 21 490 zł, a według stawki liniowej 20 520 zł. A zatem, po ewentualnym obniżeniu stawki ryczałtu byłby on faktycznie bardziej opłacalny, a zysk wyniósłby całe 2040 zł rocznie. Tyle że nie rekompensuje to straty na składce zdrowotnej. Nawet gdyby jej nie podniesiono, dziś przedsiębiorca może rocznie odliczać 3744,19 zł. Jeśli odliczenia nie będzie, pieniądze te trzeba będzie wyłożyć dodatkowo (o tyle wzrośnie podatek). A to więcej, niż wyniósłby zysk na ryczałcie. Gdyby natomiast składka miała być płacona od dochodu, czyli w tym przypadku od 120 tys. zł (9 proc. od dochodu pomniejszonego o składki ZUS), to strata ta liczona byłaby w tysiącach złotych; składka wynosiłaby bowiem 10 800 zł (zakładając, że 120 tys. zł to dochód już po odliczeniu składek ZUS).