fbpx
Strona głównaWiadomościPodatek od mięsa, czyli ciąg dalszy walki Sylwii Spurek z rozumem i...

Podatek od mięsa, czyli ciąg dalszy walki Sylwii Spurek z rozumem i rolnikami

-

Sylwia Spurek cyklicznie próbuje zaszczepić w społecznej świadomości kilka skrajnie lewicowych inicjatyw. Jedną z nich, a zarazem jedną z najbardziej niebezpiecznych, jest pomysł wprowadzenia dodatkowego podatku, którym miałoby zostać obciążone mięso. Sprawiedliwa Sylwia Spurek na tym jednak nie poprzestaje i proponuje wprowadzenie tak zwanej Piątki dla branży roślinnej. Mowa tu o wejściu w życie niewspółmiernych, względem innych rodzajów przedsiębiorstw, preferencji podatkowych dla firm zajmujących się produkcją „zamienników mięsa”.
To jednak ten dodatkowy podatek, którym miałyby zostać obciążone produkty odzwierzęce wywołuje największe kontrowersje.

Pierwotne plany

Jak wspomniano, pomysł wprowadzenia podatku od mięsa nie jest nowy. W wersji pierwotnej, w jakiej planowano jego implementację, miałby on doprowadzić do podwyżek cen mięsa: wołowiny o 20 zł/kg, wieprzowiny o 15 zł/kg i drobiu o 7,3 zł/kg. To oznaczałoby koniec europejskiego, w tym polskiego, sektora produkcji mięsnej. To jednak Polska kolejny raz miałaby okazać się krajem, który najbardziej odczułby skutki takich szalonych pomysłów, bo właśnie rolnicy znad Wisły są unijnymi liderami w produkcji i eksporcie drobiu oraz zajmują silną pozycję na rynku wieprzowiny i wołowiny.

Zdaniem europoseł przez wprowadzenie podatku Unia Europejska miałaby zyskać rocznie około 32 mld euro. Środki te miałyby zostać przeznaczone na obniżenie stawek VAT na warzywa i owoce oraz wspieranie krajów „rozwijających się w dostosowywaniu się do zmian klimatu oraz w ochronie lasów i różnorodności biologicznej”. Czy aby na pewno rzeczywistość, wyśniona przez zielony front ideowy, okazałaby się tak korzystna?

Ekonomia, głupcze!

W planie Spurek ani słowem nie wspomina się o potencjalnym opodatkowaniu mięsa pochodzącego spoza Unii Europejskiej. Osobną kwestią jest też fakt, że sama UE nigdy nie zgodziłaby się na tak potężny cios w serce gigantycznych partnerów gospodarczych wspólnoty, takich jak choćby USA czy kraje grupy Mercosur. Co zatem wydarzyłoby się w sytuacji, w której Unia dobrowolnie nałożyłaby na swoich rolników tak skrajne obciążenie podatkowe?

Trudno wierzyć w to, że mieszkańcy Europy – może z niewielkimi wyjątkami – zdecydowaliby się na masowy zakup droższego, nawet o kilkadziesiąt procent, mięsa pochodzącego z Polski, Niemiec, Francji czy innych państw Wspólnoty. Nie pomogłaby tu z całą pewnością także piękna idea walki o klimat. Naturalną konsekwencją powstania luki na europejskim rynku byłoby zwiększenie importu mięsa spoza UE. W kolejce ustawiłyby się Stany Zjednoczone, Chiny (które już niedługo mogą być krajem o gigantycznych nadwyżkach produkcyjnych), Brazylia i inni południowoamerykańscy i azjatyccy hegemoni.

Importowane mięso byłoby nawet tańsze niż dziś. Cóż z tego, że przepisy dotyczące bezpieczeństwa żywności obowiązujące w Unii Europejskiej są znacznie bardziej rygorystyczne niż w każdym z wymienionych wyżej państw? Autorki inicjatywy „podatek od mięsa” nie obchodzą zapewne też zmiany klimatyczne zachodzące w rzeczonych USA, Brazylii czy Chinach. Być może – zdaniem Spurek – nie mają one przełożenia na globalną sytuację? Trudno powiedzieć.

Faktem jest, że rolnictwo oparte na hodowli nie jest największym „trucicielem” klimatu. Znacznie większe obciążenia generują choćby transport i przemysł, co przecież nie stanowi przesłanki do likwidacji tych sektorów. Faktem jest także, że inicjatywa Sylwii Spurek doprowadziłaby do niespotykanej dotychczas skali bankructw gospodarstw rolnych, która spotęgowana zostałaby skutkami ekonomicznymi pandemii koronawirusa. Biorąc pod uwagę socjalny sztych Unii Europejskiej, wiązałoby się to z uruchomieniem gigantycznych środków w ramach programów pomocowych dla poszkodowanych rolników.

Czy to aby realne?

Pomysły Sylwii Spurek teoretycznie traktować należy jako utopijną (z jej punktu widzenia) wizję przyszłości, która wydaje się mało realna. Niemniej jednak inicjatywa „Koniec Epoki Klatkowej” doczekała się przeszło miliona podpisów. Podobnie sprawa ma się z kwestią dodatkowego opodatkowania mięsa. W samej tylko Holandii w ubiegłym roku tamtejsza minister rolnictwa otrzymała 50 tysięcy podpisów pod identyczną inicjatywą. Co ciekawe, nie odcięła się ona jednoznacznie od pomysłu, który doprowadziłby holenderskie rolnictwo na skraj przepaści.

Ataki wymierzone już kilka lat temu w polskie hodowle zwierząt futerkowych czy sektor uboju rytualnego początkowo także wywoływały uśmiech niedowierzania. Jednak część ekspertów twierdziła wówczas, że jest to zaledwie pierwsza kostka domina, która w niedalekiej przyszłości uruchomić ma lawinę „hejtu” obliczonego na dyskredytację sektora hodowlanego. Dziś wiemy już, że trudno wskazać sektor produkcji zwierzęcej, który wolny byłby od potyczek z „nowoczesnymi” aktywistami pseudoekologicznymi.

Tylko głupiec bagatelizowałby zagrożenia płynące z lewicowego frontu ideowego, który zalewa Europę jak tsunami. Dziś wielu z nas zapewne wciąż jeszcze nie wierzy w możliwość wejścia w życie proponowanych rozwiązań. Dziś…

Kategorie

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zobacz również